Poświąteczna refleksja telewizyjna
Wybieramy najprostsze, najłatwiejsze, praktykowane od lat i jakże popularne rozwiązanie. Pstryk! I nagle w spokoju możemy lepić, piec, trzeć i wałkować. A za ściną słychać tylko radosne śmiechy...albo nic już nie słychać.
Każdy średnio rozgarnięty rodzić, świadom piętna jakie odciska na własnym dziecku, zmuszony przez życie do posadzenia go przed telewizorem, przynajmniej raz zadał sobie jedno z tych pytań: Czy to dobre dla dzieciaka? A jeżeli już nie takie złe, to ile, co, jak i kiedy może oglądać? A jeśli złe, to czym to skutkuje? Z pomocą przychodzą niezastąpieni uczeni amerykańscy:
"Waldman i współpracownicy badali najpierw dane pogodowe i wzorce oglądania telewizji wśród dzieci i przekonali się, że kiedy pada deszcz lub śnieg, dzieci spędzają więcej czasu przed telewizorem. Następnie wybrali trzy stany o odmiennych rocznych poziomach opadów - Kalifornię, Oregon i Waszyngton - i przekonali się, że wśród dzieci dorastających w okresach nasilonych opadów atmosferycznych występuje większe prawdopodobieństwo zdiagnozowania autyzmu. By sprawdzić, czy hipotetyczna korelacja jest prawdziwa, przyjrzeli się innej zmiennej związanej z oglądaniem telewizji - abonamentowi telewizji kablowej - i stwierdzili wyższy poziom autyzmu w gospodarstwach domowych z telewizja kablową w trzech badanych stanach."
ups...
Ale nie wpadajmy w panikę. Wszak za rogiem czekają zapewne inne badania, udowadniające zbawienny wpływ oglądania telewizji na współczesne dziecko, albo takie które wskazują na związek oglądania telewizji z ADHD. Lub wskazują brak tego związku.
Na pytania ile, jak, gdzie i czy w ogóle nie ma pewnie jednej uniwersalnej odpowiedzi. Co kraj to obyczaj, a co chałupa to inna tradycja. Jedni mają telewizor, inni nie mają. Zawsze można dać do łapki dziecku tablet albo telefon. Na pierwszy rzut oka "puszczanie" dziecku "czegoś tam" nie wygląda źle i nie wzbudza naszych obaw. Łatwo jednak jak ze wszystkim popaść w rutynę i stosować to proste rozwiązanie w każdej podbramkowej sytuacji. Co prawda znam osobiście kilka osób, wychowanych jeszcze w latach 80-tych przy nieustannie włączonym odbiorniku. Tylko czy przaśny Teleranek albo propagandowy program dla rolników mógł w nich zasiać ziarno nienawiści wobec drugiego człowieka i wykrzywić im postrzeganie rzeczywistości? Ci wychowani na PRL-owskiej telewizji zdają się być dziś zupełnie normalni - empatyczni, życzliwi, mili. Jedyna nienawiść w nich drzemiąca to nienawiść do tamtego systemu połączona z nostalgią do Misia Uszatka.
źródło: www.happytreefriends.wikia.com |
Pamiętajmy jednak, że dzisiejsza "telewizja" jest diametralnie inna. Pomijając rozrzut treści na kanały tematyczne, wszędobylskie reklamy i brak dobranocki, współczesne "bajeczki" dla dzieci emanują zawoalowana nienawiścią i agresją. Pod maską slapstikowych żartów chowają się przemoc i drwina. Nie pozostaje nam chyba nic innego jak wyrzucenie telewizora przez okno, a jeżeli już musimy go mieć by imponować jego rozmiarem sąsiadowi spod 7-ki, to włączmy dzieciakowi poczciwego Reksia, albo chociaż zawsze radosną różową świnię, gdzie nie ma miejsca na smutek, a w finale wszyscy zawsze tarzają się ze śmiechu...
...bo inaczej to nam za kilka lat do śmiechy nie będzie.
Cytat pochodzi z książki "iMózg. Jak przetrwać technologiczną przemianę współczesnej umysłowości" - autorzy: Gary Small, Gigi Vorgan.